środa, 1 lipca 2015

Rozdział 6

Nowojorski krajobraz od rana dawał wyznaki. Hałas samochodów i tłumy ludzi oblegały ulice miasta. Dziewczyna już długo nie spała. Rzadko miewała twardy sen. Alice na pół śpiąco spoglądała na czyste błękitne niebo przez okno. Pojedyncze promienie słońca raziły jej zaspane oczy. Wyszła z pokoju.   Cały dom oblegała głucha cisza. Salon do którego weszła był ogromny. Skórzana kanapa i dębowy stolik stały na środku pokoju na małym podeście. Minęła je i podeszła do wielkiego okna. Przyłożyła czoło do zimnej szyby i spojrzała na ruchliwą ulicę.
- Wiesz, która jest godzina? - Usłyszała za sobą głos Tony'ego.
- Piąta rano - odpowiedziała nie odrywając oczu od okna.
- Normalni ludzie jeszcze śpią - powiedział zakładając ręce na piersi.
- Ja nie jestem normalna i ty chyba też - odwróciła się do niego. Miał na sobie piżamę, a jego ciemne włosy były rozczochrane. - Chyba dobrze spałeś -rzekła z lekkim uśmiechem na ustach.
- Nie każdy jak ty wstaje o czwartej nad ranem - odparł ironicznie i podszedł do baryka gdzie wyjął jakiś trunek. - Pijesz? - Zapytał podnosząc do góry szklaną butelkę z jasnobrązowym napojem.
- Nie lubię alkoholu - odrzekła siadając na sofę.
- Szkoda - stwierdził biorąc jeden łyk. - Wiesz, że będziemy musieli zrobić regulamin tego domu - powiedział odkładając szklankę na bok.
- Po co? - Zagadnęła zdziwiona.
- Po to żeby między nami nie dochodziło do niepotrzebnych kłótni - wyjaśnił.
- Wątpię, że to pomoże - burknęła z drwiącym śmiechem.
- Trzeba próbować - westchnął. - Pierwszy punkt będzie brzmieć: wstajemy najwcześniej o 10 rano.
- 10 rano? Tak późno?
- A to tylko w dni robocze.
- A co jeżeli o tej godzinie, kiedy śpisz akurat świat będzie potrzebował twojej pomocy? - Spytała z dużą przesadą.
- Wtedy zadzwonią - odpowiedział bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Nagle usłyszeli nikły głos komórki Tony'ego. Mężczyzna podszedł do małego stolika z którego podniósł telefon. - Może rzeczywiście ktoś potrzebuje mojej pomocy - rzekł i odebrał.
- Jeżeli to prawda to zostanę wróżką - odparła z ironią.
- W połowie zgadłaś, bo na China Town szaleje jakiś psychopata z bronią - powiedział i rzucił telefon z powrotem na stolik.
- Mam rozumieć, że zostawiasz mnie tutaj samą?
- Nie. Jedziesz ze mną - oznajmił kierując się do swojego pokoju.
- Co! - Poderwała się zaskoczona.
- Spokojnie, zabiorę cię do T.A.R.C.Z.Y. - uspokoił ją. - Nie potrzebuję zbędnego balastu. Od tego są inni - rzekł i zniknął za ścianą. Nie miała wyjścia i musiała wrócić do pokoju żeby przebrać się. Wyjęła spod łóżka torbę, którą od wczorajszego wieczora nie ruszała. Wzięła brązowe rurki, biały top, jasny sweter i weszła do łazienki. Przebrała się i po pięciu minutach była gotowa. Wyszła z powrotem do salonu gdzie czekał na nią już Stark.
- Gotowa? - Spytał, a ona pokręciła głową na tak. Avenger chwycił za kluczyki i we dwójkę wyszli z mieszkania.
***
Kiedy dojechali na miejscu panował chaos. Wszyscy biegali w pełnej gotowości. Czyli tak to wygląda, pomyślała Alice idąc noga w nogę z Tonym. Weszli do środka gdzie od razu zaczepił ich jeden z agentów.
- W końcu jesteś - odezwał się do Starka. - Nasza załoga pojechała na miejsce.
- A kto konkretnie?
- Barton i Romanoff.
- Skończyli robotę?
- Jeszcze nie.
- W takim razie idę to zakończyć - rzekł zakasując rękawy i udał się dalej przez ciemny korytarz. Dziewczyna chciała z nim iść ciekawa co będzie dalej, ale zatrzymał ją ten sam człowiek.
- Z tobą chce rozmawiać Fury -zwrócił się do niej. Alice swój wzrok wkuła w ciemny korytarz, którym jeszcze chwilę temu szedł superbohater. Kiwnęła znacząco głową i ruszyła za agentem. Zatrzymali się przy brązowych drzwiach.
- To gabinet Fury'ego. Możesz tam wejść - oznajmił i odszedł. Dziewczyna niepewnie zapukała i weszła do środka. Było to ciemne pomieszczenie. Na środku stało biurko z papierami, a przy ścianach szafki z segregatorami.
- Alice powiedz mi w ilu szkołach byłaś przez te trzy lata? - Zagadnął ją spoglądając przez okno.
- W czterech - odpowiedziała zdziwiona pytaniem.
- Czyli szkoły państwowe odpadają. Za dużo będzie podejrzeń. Za to w prywatnych są małe klasy, ale wymagane duże opłaty - zaczął myśleć na głos. Alice nic z tego nie rozumiała. Zatrzasnęła drzwi za sobą i podeszła bliżej szefa wszystkich agentów, który burczał niezrozumiałe słowa. Po chwili przysłuchiwania się zrozumiała, że wymienia on nazwy szkół prywatnych w Nowym Jorku. Nie były to elitarne szkoły, tylko zwykłe prywatne z normalnymi uczniami i lekcjami. Przynajmniej tak się jej zdawało.
- Co to ma wspólnego ze mną? - Spytała zaskoczona.
- Mamy zamiar posłać cię do szkoły - wyjaśnił odwracając się w jej stronę.
- Do szkoły? - Zrobiła minę taką jakby nie rozumiała tego co powiedział. - Myślałam, że nie wrócę do niej nigdy.
- Myliłaś się - stwierdził. - Jesteś jeszcze niepełnoletnia i musisz chodzić do szkoły, a my nie chcemy niewykształconych superbohaterów.
- Skończyłam przecież szkołę.
- Ale nie liceum.
- Zawaliłam ostatni rok.
- To nie znaczy, że nie możesz go poprawić.
Dziewczyna zamyśliła się. Wrócić znowu do tej szarej rzeczywistości? Zaczęło się jej podobać życie superbohatera. Całe dnie spędzone wśród naukowców, od czasu do czasu złapanie jakiegoś złoczyńcy i mieszkanie w centrum miasta jak jakiś celebryta. Tylko jednego dla niej brakowało do szczęścia. Pieniędzy.
- Jeżeli to ma być dla mojego dobra - odpowiedziała z niechęcią.
- Zapisaliśmy cię do prywatnej szkoły, między Brooklynem, a Manhattanem. Jutro zaprowadzi cię tam Stark - oznajmił. Jak małe dziecko, które pierwszy raz szło do szkoły, pomyślała robiąc kwaśną minę. Odwróciła się na pięcie i podeszła do drzwi. Otwierając je usłyszała za sobą jego głos:
- Twoja matka może być z ciebie dumna. Dobrze to znosisz - pochwalił ją, a ona spuściła głowę i wyszła trzaskając drzwi. Ruszyła wąskim i krętym korytarzem w zamyśleniu. Pierwszy raz ktoś ją pochwalił. Nawet jej rodzona matka tego nie robiła. Dziewczyna zawsze sądziła, że ona po prostu brzydzi się nią. Teraz kiedy wie jaka jest prawda nie obwinia siebie za to, lecz coś w niej nadal tkwi. Tęsknota? Brakowało jej swojego starego pokoju, tej dużej szafki z książkami. Nie żeby jej się nie podobało mieszkanie u Avengera, ale jednak czegoś jej tam brakowało, tylko czego? Zdumiona spoglądała na czarną podłogę i białe ściany przez które od czasu do czasu było można zobaczyć nowoczesne laboratoria, a w nich ubranych na biało ludziki. Ci którzy siedzieli zlewali się z ścianą, które wszędzie były białe. Tylko biuro Fury'ego wydawało się bardzo ciemne. Włożyła ręce do kieszeni spodni i zgarbiła się przyspieszając kroku gdy nagle poczuła szturchnięcie w lewe ramie. Odwróciła się instynktownie i za sobą zauważyła nie wiadomo z jakiego powodu śmiejącego się Pietro.
- Drugi raz wpadłem na ciebie. To chyba przeznaczenie - odezwał się, a na jego twarzy było widać chytry uśmiech.
- Ja nie wieże w przeznaczenie - odburknęła i odwróciła się z powrotem.
- Jesteś taka bez humoru dlatego, że musisz iść do szkoły? - Spytał, co zamurowało Alice dosłownie.
- Skąd to wiesz? Śledzisz mnie? - Zapytała zdenerwowana.
- Jak ci powiem, że śledzę cię to co mi zrobisz?
Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami. Wtem usłyszała kobiecy melodyjny głos, który zbliżał się w ich stronę. Był to głos siostry Pietro. Idąc rzuciła krótkie spojrzenie do Alice i zwinnym ruchem ominęła ją podbiegając do brata. Brunetka nie chciała być natrętna, ale coś ją trzymało żeby usłyszeć przynajmniej fragment ich rozmowy. Udając, że odchodzi zaczęła im się przysłuchiwać.
- Gdzie byłeś? - Spytała zmartwiona.
- Tu i tam - odpowiedział na odczepnego.
- Znowu śledziłeś tą nową - stwierdziła krzyżując ręce na piersi.
- Nie, a jak nawet to nie jest twój interes - warknął co zdziwiło Wandę jak i Alice.
- Wrócili już z misji - oznajmiła przez zęby. Dziewczyna postanowiła zostawić ich samych. Dotykając ręką gładkiej ściany przeszła przez prosty korytarz i znalazła się w głównym holu. Grupka agentów prowadziła właśnie jakiegoś faceta na przesłuchanie. Brunetka usiadła na półokrągłej sofie i wzięła do ręki gazetę, która leżała na małym stoliku. Na stronie głównej widniał napis POWRÓT MŚCICIELI. Był to artykuł o napadzie na bank, który odbył się tydzień temu i o Avengersach, którzy złapali sprawców.
- Bardzo szybcy są - usłyszała za sobą głos Steve'a. Spojrzała na niego. Oparty łokciami o oparcie sofy uśmiechał się do niej szeroko. - Mogę się przysiąść? - Zapytał wskazując na wolne miejsce obok niej.
- Jasne! - Odpowiedziała i odłożyła gazetę na swoje miejsce.
- Walczenie ze złem bardzo męczy - stwierdził rozsiadając się wygodnie. Alice przyglądała się mu uważnie. W niebieskim stroju opinającym każde jego mięśnie wyglądał całkiem dobrze. Odgarnęła swoje włosy na bok i lekko się do niego uśmiechnęła.
- Nie podobała ci się dzisiejsza akcja - powiedziała pewnie.
- To nie to samo co Hydra - westchnął. Popatrzył się w jej oczy i rzekł: - Może byś chciała wyjść na kawę?
Czy on mnie zaprosił na randkę? Pomyślała i przełknęła głośno ślinę. Nikt jej jeszcze nigdy nie zaprosił na randkę. Nawet nie sądziła, że do tego tak szybko dojdzie. Teraz nie wiedziała co powiedzieć. Lubiła Steve'a, ale czy tak, że aż iść z nim na randkę? Kątem oka zauważyła wchodzącego do budynku Tony'ego.
- Dzięki za propozycje, ale muszę wracać do mieszkania - szybko wstała i podbiegła do Stark'a. Chwyciła go za rękę i pociągnęła z powrotem do wyjścia. Nie lubiła odmawiać, ale teraz nie miała innego wyjścia.
-----------------------------------------------
Oto po dłuższej przerwie mamy rozdział 6!
Mam nadzieję, że się wam spodoba. :)
Zapraszam do komentowania, bo to motywuje. :)
2 komentarze = następny rozdział

6 komentarzy:

  1. Miodzio, czekam na następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jak zawsze ^^
    Życzę weny i czekam na nexta xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... coś mi się tu nie zgadza. W poprzednim rozdziale napisałaś, że Alice ma 19 lat, a tu, że jest niepełnoletnia...Zdezorientowało mnie to trochę.
    Ale poza tym masz świetny styl pisania i może odrobinę jestem zawiedziona, że Al. nie zgodziła się na propozycję Steva, ale z drugiej strony to dobrze.
    Za wcześnie na takie relacje.
    Ale widać, że coś się tworzy w główce Rogersa, którego nawiasem mówiąc uwielbiam i dlatego będę śledzić twojego bloga dłużej.
    Pozdrawiam
    Lora
    PS. Co ile dodajesz rozdziały? C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam, że jest niepełnoletnia, bo kiedyś przeczytałam, że w Ameryce pełnoletność jest od 21 roku życia. Jeśli to komukolwiek przeszkadza to przepraszam. :) Rozdziały staram się wstawiać co tydzień, ale z powodu wakacji może się ten czas przedłużyć.

      Usuń
    2. Och, to może w takim razie ja jestem niedoinformowana. :)

      Usuń
  4. Cześć dopiero dzisiaj natrafiłam na Twojego bloga. Bardzo mi się podoba historia jaką przedstawiasz. Lubię Avengersów, tak więc zostanę z Tobą na dłużej aby dalej śledzić ich losy. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń

Oreuis bajkowe-szablony