środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 2

- Ja eksperymentem! - Wykrzyknęła. - To jest niemożliwe! Jest jeszcze coś czego nie wiem?
- Kosmitą to raczej nie, jednak wiele prawd zostało przed tobą ukrytych.
- Jestem eksperymentem. Siedzę w jakiejś agencji czy jak to nazwać. Już nic chyba gorszego nie mogę usłyszeć. - odparła zwątpiona.
- Twoja matka była jedną z naszych. Kiedy się urodziłaś daliśmy jej propozycje. Pozwoliliśmy jej odejść, jednak w zamian miała dać nam ciebie.
- Moja matka oddała swoją córkę jakimś dziwakom na eksperymenty! Czemu nic mi nie powiedziała, że jest agentką? W ogóle jak ona mogła mi to zrobić! - Brunetka nie pojmowała słów tego człowieka.
- Nie lubiła tej pracy. Robiła wszystko żeby odejść stąd. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży stwierdziliśmy, że nie możemy jej tutaj trzymać. Chcieliśmy ją zwolnić, ale twoja matka wpadła na genialny pomysł żeby nasz wynalazek wprowadzić w życie.
- Tak po prostu oddała mnie w wasze ręce? Moja kochana mama, która nawet by mrówki nie skrzywdziła?!
- Cały ten projekt był pomysłem twojej matki. Może nie była jakąś super agentką za to mądra bardzo. Nie chciała robić badań na innych dzieciakach, bo twierdziła, że nie ma takiego sumienia. Poczekaliśmy aż trochę podrośniesz i zaczęliśmy testy.
- Więc postanowiła zrobić to na własnym dziecku. Jeżeli mogę wiedzieć to co to są te testy i dlaczego jestem eksperymentem? Nie mogliście po prostu wziąć jednego z waszych superludków?
- Jak dobrze wiesz naszą główną siłą są Avengers. Bez nich nie mielibyśmy szans w walce z złem. Jednak ich moce nie zawsze są na tyle mocne żeby sprzeciwić się im. Większość zna ich słabości. Z twoją matką doszliśmy do wniosku, że stworzymy nowego superbohatera, który będzie miał w sobie umiejętności innych. Byłby naszym planem B w razie niepowodzeń.
- Czyli jestem taką jakby tarczą dla T.A.R.C.Z.Y. - stwierdziła.
- Można tak powiedzieć.
Alice podeszła bliżej do ekranu. Widziała każdy swój dzień. Tak jakby ktoś wtedy był z nią chociaż dobrze wiedziała, że nikogo obcego nie było. W tym czasie Fury wykonał jakiś szybki telefon.
- Przyjdź do sali 002 - usłyszała ostatnie słowa.
- Skąd macie te filmy? - Zagadnęła zaciekawiona.
- Twoja matka przysyłała je systematycznie. Niektóre są wykonania naszych agentów.
- Szpiegowaliście mnie?
- Na początku wystarczały nam same nagrania aż do momentu kiedy skończyłaś 16 lat.
- Chodzi pewnie o ten czas kiedy zaczęły się problemy z potworem.
- Dokładnie, ale ja raczej nie nazwałbym tego potworem., tylko wadą, usterką.
- Jak to usterką?
- Tak jak w rzeczach bywają usterki tak i tutaj, tylko w tym wypadku musisz nauczyć się z tym żyć.
- To nie jest takie łatwe.
- To prawda. Nie jest, ale właśnie dlatego jesteś tutaj. Nauczymy cię tego.
W tym czasie do pokoju weszła jakaś kobieta. Dziewczyna wywnioskowała, że to też agentka.
- Alice to jest agentka Maria Hill - przedstawił nas sobie. - Pokaże ci cały instytut.
Kobieta skinęła głową pokazując Alice żeby wyszła.
- Pokaże ci te podstawowe miejsca - oznajmiła. - Na początek zbrojownia.
Przeszły przez te same wąskie korytarze i krętymi schodami zeszły do podziemi. Znajdowały się tam różne laboratoria, które było widać przez szklane ściany. Na końcu korytarza były umieszczone drzwi. Agentka Hill otworzyła je, a przed oczami Alice pojawiła się sala z różnorodną bronią.
- Tutaj trzymamy broń, którą będziesz mogła używać. Fury przydzieli ci własną żebyś nie zabierała innym Avengersom.
- Będę miała własną broń? - spytała zaciekawiona i zarazem przerażona.
- Tak jak każdy z nas - odpowiedziała. Dziewczyna podeszła do jednej z półek na której leżały łuki i strzały. Podniosła jedną strzałę. Była cała czarna o bardzo ostrym początku. Alice oglądając ją kątem oka zauważyła jeszcze większe drzwi, które znajdowały się także na końcu sali. Podeszła do nich.
- Co tam jest? - zapytała łapiąc za klamkę.
- Hala treningowa, ale nie wchodź tam, bo teraz trening mają jedni z naszych Avengersów - wyjaśniła. - Teraz pokarze ci twój pokój.
Wyszły i znowu tymi samymi schodami weszły na górę. Przeszły przez główny hol i skręciły w lewy korytarz, który prowadził do sypialni agentów. Alice swój pokój miała pod numerem 105. Kiedy stanęły pod drzwiami agentka Hill wyciągnęła magnetyczną kartę i otworzyła czarne drzwi. Ujrzały niewielki pokój. Brunetka pomału weszła do środka. Położyła torbę na krzesło, a sama usiadła na łóżko. Maria otworzyła szafę i wyciągnęła z niej pierwsze lepsze ciuchy i rzuciła je na kolana Collins.
- Przebierz się w to - rozkazała jej. - Będzie ci w tym wygodniej. Alice wzięła ubrania do rąk. Były to ciemne, obcisłe dżinsy i koszula w czarno-czerwoną kratkę. Popatrzyła na nie z grymasem, bo nigdy nie preferowała takiego stylu.
- Jeżeli będziesz miała ochotę to możesz potem wyjść i jeszcze się przejść po instytucie - zaproponowała agentka i wyszła z pokoju. Brunetka jeszcze przez chwilę siedziała przyglądając się każdej najmniejszej rzeczy. Nie sądziła, że to wszystko tak się potoczy. Zawsze marzyła o tym żeby być z takimi jak ona, ale teraz kiedy to nadeszło zaczęła tęsknić za ukrywaniem się w samotności. W końcu postanowiła wyjść trochę do ludzi. Chwyciła za ciuchy i weszła do kolejnych drzwi gdzie znajdowała się łazienka. Wyszła po jakiś pięciu minutach w nowym i dość niewygodnym stroju. Przeszła przez korytarz zakwaterowań przyglądając się numerkom na drzwiach i rozmyślając gdzie by tutaj pójść. Chciała posiedzieć w ciszy i samotności. Musiała odpocząć od wszystkich. Jedynym miejscem, które przychodziło jej do głowy to swój pokój na Brooklynie i żeby do niego wrócić. Zaczęła rozmyślać o tym całym dniu, przypominając sobie dokładnie każde miejsce. Wchodząc do holu wpadła na genialny pomysł. Bardzo chciała zobaczyć hale treningową. Nawet jeżeli oni tam jeszcze trenują to poprzyglądać się im. Strasznie ją ciekawił ich wygląd. Zeszła schodami i znalazła się w zbrojowni. Otworzyła ostrożnie drzwi, ale w środku już nikogo nie było. Panowała straszna ciemność. Po omacku znalazła włącznik światła. Światło zapaliło się i przed jej oczami pojawiła się wielka makieta miasta. Brunetka nie wiedziała co powiedzieć. Udało się jej wypowiedzieć tylko "Wow!". Wyglądało to tak jakby kawałek miasta wsadzić do wielkiej hali. Wszystko było bardzo realistycznie. Wielkie budynki, samochody. Po prostu wszystko! Nie miała siły żeby obejrzeć to dokładnie, więc postanowiła poszukać miejsca gdzie można byłoby przynajmniej na minute zamknąć oczy. Podeszła pod jeden z budynków, a że żaden nie miał schodów, więc musiała wspiąć się na samą górę. Kiedy już wspięła się na szczyt zrozumiała, że to na prawdę wielka hala. Usiadła na brzegu i opierając się głową o wystający podest zamknęła oczy.
***
Właśnie skończył się trening Avengersów. Ostatnio Hydra nie ujawnia się, więc treningi są jedyną atrakcją dla nich. Zgasili światło i bardzo mocno zatrzasnęli drzwi. Stojąc przy wyjściu z instytutu Thor spytał:
- No to co teraz robimy?
- Możemy przejść się na miasto - zaproponowała Natasha.
- Świetny pomysł! - stwierdził Thor. Wyszli z budynku i zaczęli kierować się do jednego z samochodów.
- Czekajcie! - Krzyknął Clint łapiąc się za kieszenie spodni. - Zapomniałem wziąć komórkę - poinformował, a inni westchnęli z irytacją.
- Idź, tylko szybko, bo inaczej pojedziemy bez ciebie - pogroziła mu Natasha.
- Czy ja kiedykolwiek nie przychodziłem na czas? - Zapytał retorycznie.
- Zawsze może być ten pierwszy raz - stwierdził Thor. Sokole Oko szybko pobiegł do środka. Ekspresowym tempem przeszedł cały parter, zbiegł schodami i popędził do zbrojowni. Wchodząc do niej od razu rzuciło mu się w oczy niedomknięte drzwi, które jak pamiętał bardzo mocno zatrzasnął Thor. Chwycił za swój łuk i strzały. Podszedł do drzwi i otworzył je na oścież. W środku paliło się światło, ale poza tym nic nie mógł dostrzec.
***
Dziewczyna próbowała chociaż na godzinę zasnąć, ale nie mogła się skupić. Czuła, że ktoś jeszcze jest w tym pomieszczeniu. Otworzyła oczy i w oddali zauważyła postać o płci męskiej. Miał ciemne brązowe włosy i w ogóle cały był ubrany na czarno. Wyglądał jak ci wszyscy agenci, ale jednak różniło coś go od nich. Mianowicie to, że w ręku trzymał łuk podobny do tego co widziała kilka godzin temu. Wywnioskowała, że to jest jeden z Avengersów przypominając sobie słowa Fury, że większość z nich przypomina zwykłych ludzi, a nie superbohaterów. Nie chciała żeby dostrzegł ją, więc znikła, ale ciekawość w niej wygrała i postanowiła się głębiej dowiedzieć kto to jest. Nie sądziła, że to będzie takie trudne. Ta osoba bardzo długo stawiała opór.
- Jeżeli sądzisz, że wejdziesz mi do głowy to się mylisz. Za dużo osób dobierało się do niej - odezwał się nagle strzelając z łuku jednak strzała poleciała daleko od niej. Brunetka zaśmiała się głośno co nie przeszło uwadze Clinta. - Gdzie jesteś? - spytał zaciekawiony.
- Tutaj i...tam - odpowiedziała nie ruszając się z miejsca, ale ciągle była niewidzialna. Chciała trochę zażartować z Avengera.
- Myślisz, że ciebie nie znajdę? Nie takich jak ty w końcu odnajdowałem - wystrzelił jeszcze jedną strzale, która przeleciała już trochę bliżej Collins.
- Niezłego masz cela, ale jednak nie tak dobrego na mnie - przyznała powoli schodząc na ziemię.
- Nikt nigdy nie podważył mojej celności - zaznaczył głosem rozglądając się w około.
- To ja w takim razie jestem tą jedyną osobą - zeszła całkowicie na dół.
- Kim ty jesteś?
- Nie znasz mnie - wtedy dziewczyna zdjęła czar i przed oczami Clinta pojawiła się Alice. Avenger przyjrzał się uważnie jej po czym rzekł:
- Nie sądziłem, że cię tak szybko zwerbują.
- Nie sądziłam, że mnie znasz - powiedziała zdziwiona.
- Znają cię tylko ci którym kazano cię pilnować, czyli ja, agentka Romanoff no i po części Steve - odparł wkładając na miejsce wyciągniętą strzałę. W tej chwili Alice usłyszała głosy wychodzące z zbrojowni, które się nasilały. - No, pięknie - wymamrotał i odwrócił się w stronę drzwi. Do środka weszło dwoje ludzi. Jednego z nich dziewczyna od razu poznała, ale drugi był dla niej nieznany.
- Słyszałem jakieś krzyki, więc przyszedłem tutaj z nadzieją, że to Natasha znowu ci dokopała - odezwał się jeden z nich.
- Nie martw się Tony. Tym razem nie dałem jej tej satysfakcji - odpowiedział mu Sokole Oko.
- Widać niepotrzebnie tutaj przychodziłem - rzekł po czym spojrzał na Alice. - Czyżby ominęło mnie coś? - Spytał zaciekawiony.
- To jest Alice Collins i będzie jedną z nas - oznajmił Clint i dodał: - Alice to jest Tony Stark i Steve Rogers - przedstawił ich.
- My akurat znamy się trochę - powiedział Steve uśmiechając się do dziewczyny co wywołało u niej także bezwarunkowy uśmiech.
- Ta T.A.R.C.Z.A. przyjmuje coraz to młodszych bohaterów - stwierdził Tony. W tym czasie do hali weszła jakaś dziewczyna. Prawdopodobnie to była także jedna z Avengersów. Kobieta niczym się nie odróżniała od pozostałych ludzi pracujących tutaj.
- Ile można szukać telefonu?! - Zaczęła z irytacją kobieta. Kiedy zauważyła Alice, popatrzyła się na nią i rzekła: - Szybko ciebie tutaj zwerbowali.
- Ty pewnie jesteś agentka Romanoff - odezwała się wychodząc za pleców Clinta.
- Tak.
- Czyli to już wszyscy?
- No nie do końca - odpowiedział jej Clint. - Jeszcze jest Thor, Bruce i bliźniacy.
- Właśnie, gdzie oni są? - Spytał zaciekawiony Stark.
- Thora zatrzymał Fury, Bruce jest w sterowni, a bliźniacy pewnie jak zawsze gdzieś łażą - rzekła Natasha.
- No to może pójdziemy na miasto? - Zaproponował Tony.
- Mieliśmy tak zrobić, ale Clint zgubił jak zwykle telefon - odparła agentka.
- Więc to chyba twoje - odezwała się Alice podając mu komórkę. - Znalazłam ją na górze. Radziłabym ci wymyślić lepsze hasło.
- Dzięki. No to idziemy - schował do kieszeni spodni telefon i ruszył w stronę wyjścia, a za nim reszta. Otworzył drzwi i o mało nie dostał zawału.
-------------------------------------------------------------
Rozdział dodałam trochę wcześniej ze względu na bardzo dużo wolnego czasu.
Mam nadzieję, że się wam spodoba. :)
2 komentarze = następny rozdział!

3 komentarze:

  1. Super się zapowiada! :D
    Czekam na następny i życzę weny. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny *-*
    Fajnie, że Alice poznała już resztę :)
    Ciekawi mnie co stało za tymi drzwiami
    Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział, widzę, że Alice zapoznała się już z większością Avengers. :) Zaskoczył mnie egoizm jej matki - nie chciała pracować w T.A.R.C.Z.A. więc odeszła z obietnicą eksperymentowania na dziecku. Do tego to był jej pomysł. No szok. xd
    Rzucił mi się w oczy palący błąd - "pokarze"... nie "rz" tylko "ż"! :)
    Biorę się za trzeci rozdział, bo widzę, że już jest na blogu :)

    OdpowiedzUsuń

Oreuis bajkowe-szablony