niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 15

      Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Słowa koleżanki przyniosły ulgę oraz rozbawienie. Myśl o tym, że Steve mógłby być jej chłopakiem prowokowała w niej chęć parsknięcia śmiechem. Traktowała go jako przyjaciela, a nie kogoś więcej. 
      - Mówiłam wam, że nie mam chłopaka - przypomniała i chciała już odejść, ale brunetka złapała ją za rękę. Wyrwała ją z zadziwiającą złością.
      - W takim razie dlaczego nie przychodzisz na lekcję? - Spytała Nicole czekając na odpowiedź.
      Przegryzła dolną wargę. Nie wiedziała co ma im odpowiedzieć. Przecież nie wyzna im, że posiada nadprzyrodzone moce. Jedyną rzeczą jaka pozostała to skłamać.
      - Niedawno się przeprowadziłam i te nieobecności są przez papierkową robotę, ale teraz już wszystko wróci do normy - zapewniła przytakując sama sobie. 
      Obie dziewczyny rzuciły między siebie spojrzenia. Bała się, że może jej wymówka nie przejdzie. Na szczęście żadna z nich nie miała pretensji. Tylko po Lisie było widać, że nie tego się spodziewała. W ogóle zachowywała się dziwnie. Była wścibska odkąd ją poznała. Nicole twierdziła, że ona jest taka zawsze, jednak brunetka nie do końca jej wierzyła. Uśmiechnęła się szarmancko i odeszła od nich zostawiając je na uboczu.
      - Może masz ochotę na kubek kawy? - Zaproponowała, a Avenger nie mógł odmówić. Od razu poszli w stronę najbliższej kawiarni.
***
      Otworzył powoli drzwi. W pomieszczeniu nie było nikogo, co go zadowoliło. Wszedł zamykając je za sobą. W ciemności omackiem znalazł małą lampkę stojącą w rogu pokoju. Zapalił ją by lepiej widzieć. Na przeciwko niej stał długi szereg szafek w których znajdowały się różne papiery o Avengersach. Podszedł do nich. Na każdej szafce znajdowała się pojedyncza litera z alfabetu. Szybko znalazł odpowiednią znajdującą się pod C. Otworzył z charakterystycznym szurnięciem. Zaczął przeglądać każdą teczkę z dokładnością, aż znalazł tą z odpowiednim nazwiskiem. Collins.
      Było tam wszystko. Metryki, dane, raporty. Wyjął z koperty jedną kartę na której znajdowały się obserwacje. Dokładnie przebadał wzrokiem tekst żeby sprawdzić czy to jest to czego szuka. Z uśmiechem na ustach zegną ją na mały kwadrat i schował do kieszeni spodni. Odłożył kopertę na miejsce i zamknął z powrotem szafkę. Zgasił lampkę i wyszedł z pomieszczenia. Wychodząc rozejrzał się w dwie strony czy nikt go nie widzi. W końcu zamknął pomieszczenie i odszedł tak jakby nic się nie wydarzyło.
 ***
      Chłopak stanął na przeciwko twarzą do okna. Czekał aż wszyscy zwołani zbiorą się w pomieszczeniu. Słońce zaszło za horyzont. Zmrużył posępnie oczy. Na palcach liczył coś, ale skończył gdy do sali zaczęli wchodzić pojedynczo Avengersi. Usiedli na swoich miejscach jednak on nadal stał plecami do nich.
      - Coś się stało? - Spytała go zmartwiona Wanda. Blondyn odwrócił się w jej stronę.
      - Być może - przyznał beznamiętnie wzruszając ramionami. - Potrzebuje waszej pomocy - wyznał i momentalnie po całej sali przeszedł szmer.
      - Czyżby Maximoff prosił nas o pomoc? - Zaśmiał się szyderczo Stark. Młody Avenger spiorunował go wzrokiem.
      - Nie chodzi tutaj o mnie - zaznaczył. - Chodzi o Alice.
      Wanda westchnęła ciężko.
      - Wiesz, że nie możemy się mieszać w sprawy T.A.R.C.Z.Y.
      - Nie chodzi mi o żadne problemy T.A.R.C.Z.Y. - Zaprzeczył marszcząc brwi. - To są ich problemy. Nie nasze.
      - Więc o co chodzi? - Zapytał zniecierpliwiony Thor. To przez chłopaka musiał opuścić swoją rodzinną planetę. Nie można było ukryć, że był zły.
      - Chcę zrobić imprezę urodzinową dla niej, ale sam tego nie zrobię - wyznał rozkładając bezradnie ręce.
      Na twarzy Tony'ego nie znikał szyderczy uśmiech. Trudne relacje były między nim, a rodzeństwem. Rzadko kto ich rozumiał. Jedyną taką osobą był Roggers. Polubił ich od początku, a oni jego.
      - Wybacz, ale wystarcza mi, że mieszka u mnie - wyznał i wstał ze swojego miejsca. Miał już wyjść, ale Pietro zablokował mu przejście.
      - Przyda nam się chwila oddechu - przyznał po chwili Bruce. Stark rzucił w jego stronę koślawe spojrzenie.
      - Dobry pomysł - potwierdził Clint. Maxipoff posłał zwycięski uśmiech ku stojącego na przeciw niego Avengera. Odwrócił się na pięcie i pchnął zamknięte drzwi.
      - Na dzisiaj to wszystko - oznajmił i ruszył wolnym krokiem wzdłuż długiego korytarza.
-----------------------------------------------
Tym razem jest to krótki rozdział, ale nie myślcie sobie, że z braku weny. O nie! Jest on specjalnie krótki, gdyż traktuje go jako wstęp do drugiej części bloga. Bardziej tajemniczej i z wieloma akcjami. To jest już połowa opowiadania. Spodziewajcie się jeszcze 12-15 rozdziałów. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba i zostaniecie ze mną do samego końca. :)
Zachęcam do komentowania, bo to motywuje, a nie ma nic lepszego od dużej ilości komentarzy. :)

3 komentarze:

  1. Super rozdział... Impreza niespodzianka dobry pomysł

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega! Czekam na next. Pozdrawiam i życzę weny.
    Francesca Evans

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział... życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń

Oreuis bajkowe-szablony